Wilcza Rodzina

FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Szaleństwa, obłędy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wilcza Rodzina Strona Główna -> Korytarz Komnat
Autor Wiadomość
Illiva
Wilczek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 1:03, 23 Lut 2010    Temat postu: Szaleństwa, obłędy

Gęsta, biała mgła rozbrzmiewała jękami potępionych. Snuła się nisko między pniami Lasu Zmarłych, wsiąkała w wilgotną ziemię, osiadała na przygiętych ciężko gałęziach, szarozielonych igłach. Przesycała powietrze, zasnuwając wszystko wokół mlecznym całunem.
Illiva siedziała skulona, oparta o pień drzewa, z rękami oplecionymi wokół kolan.
Nie wróciła na noc do jaskini. Zbyt dużo się wydarzyło w ciągu jednego dnia. Musiała to wszystko przemyśleć. Wiedziała, że będą się o nią martwić, i przez moment świadomość ta przyniosła jej egoistyczne zadowolenie, gdy tak drżała przejęta chłodem.
Kiedy zamykała oczy, pojawiała się przed nią twarz Eana, z tym samym wyrazem, jak wtedy, gdy wypowiadał tamte słowa. Wtedy, gdy walczył o jej życie.
On sam właśnie był jednym z motywów tamtej jej decyzji. Tamtego dnia, w Kaźni, miała przeczucie, że go zrani, choć pragnęła ze wszystkich sił, by tak się nie stało. Już wtedy powinna była uciec tu. Czy takie cierpienie człowieka warte jest kilku chwil nadziei...?
Po jej twarzy, wykrzywionej płaczem, spływały łzy. Jedna po drugiej, zsuwały się perliście po policzkach, brodzie , szyji i znikały w dekolcie.
Przymknęła oczy. Jawił jej się Caridan, jak wtedy, gdy ocknęła się i spostrzegła jego twarz.
Czemu nie ma go tutaj, by utulić ją w ramionach i wyszeptać: "Ćśśś.."...?
Przejął ją dreszcz; skuliła się mocniej.
Oparła głowę na kolanach. Igły szumiały. Mgła pełzła wokół, niosąc niezrozumiałe strzępki szeptów i zawodzenia.
Utkwiła wzrok w niewyraźnym ciemnym kształcie zarysowującym się w bieli miedzy pniami drzew. Zbliżał się powoli.
Shilen stanęła przed nią bezszelestnie; spojrzała w dół, prosto w jej oczy.
Mroczna zgięła się pod tym wzrokiem, serce, ciężkie, lodowate, przestało bić.
Bogini uśmiechnęła się zimno, okrutnie, patrząc w bok, podczas gdy Illiva na ziemi łapała oddech.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sitaque
Wilczatko



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wilki Zmierzchu

PostWysłany: Wto 13:37, 23 Lut 2010    Temat postu:

Gęsta, biała mgła otulała jej myśli.. Z każdym oddechem lepki chłód tego miejsca wypełniał jej serce, znieczulał koniuszki palców i zwalniał płytki rytm zmęczonego ciała. Siedziała wpatrzona w ziemię. Las Zmarłych przywitał ją jak swoją, jak kolejną zmarnowaną duszę. Nie przeszkadzała jej ta symbioza.. Była w przeklętym lesie wypełnionym jękami potępionych, przeklęty las jęczał cicho w niej samej. Odrzuciła wszystko co mąciło myśli, odrzuciła to, co kusiło ciało. Była tym, kim być miała, prostym narzędziem w rekach głupców. Kpiące cienie tańczyły nad jej głową, źdźbła gnijącej trawy łapczywie zlizywały krew nadal monotonnie wyciekającą z nadgarstka.
Oddała się kolejnej z marnych istot wypełniającej puste miejsce tego dziwnego świata. Oddała się ze spokojem, z pokorą. Tym razem było to inne, było tak zimne jak ziemia wbijająca się w kolana. Nie wymagało emocji, nie wymagało zaangażowania, sprawiało jedynie ból ciału, a ciało jej do bólu przywykło.
Uniosła głowę i syknęła cicho gdy świeże rany na szyi przypomniały o sobie. Zamknęła oczy smakując to kolejne szarpnięcie wrzeszczących nerwów, tkanek, kruchej powłoki. Odchyliła głowę nieco bardziej by dobitniej odczuć to, co zostało jej zrobione. Było tak jak miało być, było tak jak powinno. Należała do innych, wyłącznie do innych, nigdy do samej siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sitaque
Wilczatko



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wilki Zmierzchu

PostWysłany: Wto 16:48, 23 Lut 2010    Temat postu:

Pusta, dookoła tylko pustka przez którą stara się przebić niemy krzyk.. Potrząsnęła szybko głową, nie mogła sobie pozwolić na ten krzyk, nie zniosłaby kolejnej blizny w sercu.. Usiadła na rynku wśród gwary i tłumu, zupełnie sama.. Zawsze sama..
Wiedziała, że nie powinna była mieć nadziei, nie powinna była przyjmować 'rodziny'.. Kolejny błąd.. Każdy następny osłabia ją jeszcze bardziej.. Potrząsnęła znów głową starając się wyprzeć wiatr gwałtownie miotający jej myślami.
Zamknęła oczy uspokajając oddech i bicie serca. Dobrze postąpiła.. Erius nie powinien z jej powodu cierpieć, nie zasłużył. Erius zbyt wiele ma na głowie, by jeszcze męczyć go sobą. Nie mogliby pojąć, zrozumieć, przecież sama nie umiała. Dobrze postąpiła..
Illiva.. Elentin.. Eanthil.. Tak wielu.. Tak blisko.. Tak dobrze..
Potrząsnęła znów głową, ze złością zaciskając pięści.
Sitaque.. zrodzona dla innych.. tak miało być.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erius Ashelldon
Wilczatko



Dołączył: 01 Lut 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:02, 23 Lut 2010    Temat postu:

Potrząsając z głową,siedział zamyślony....przed jego oczami caly czas widniala sytuacja...tak...ta w której Sitaque odkłada mu herb pod nogi...nie mogł tego znieść...lecz tez nie mogł caly czas kontrolować emocji...i tego zapachu...zapachu Marrousa...który tak wiele przypominał...ból i cierpienie. Starał sobie poukładac wszystko w głowie...lecz to nie jest tak proste. Każdy oddany herb sprawiał mu ból w sercu....tak bardzo chciał by znów Sitaque była z nimi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elentin
Wilczek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stary, zielony Las

PostWysłany: Wto 18:57, 23 Lut 2010    Temat postu:

Ta noc był pełna koszmarów, tym straszniejszych, iż Elentin wiedziała, że dzieją się naprawdę.
Widziała osuwającą się na ziemię Illvię pod spojrzeniem Shillen. Próbowała podbiec i zasłonić elfkę swoim ciałem, korzenie drzew łapały ją za stopy nie pozwalając ruszyć z miejsca, chciała się modlić, ale wiedziała, że słowa jej modlitwy ginęły bezskutecznie na wietrze. Krzyk wiązł w gardle, nie mogła się nawet obudzić...
Widziała Sitę i mrocznego elfa, który nachylał się nad nią ukazując długie kły... Czuła jak przyjaciółkę ogarnia pustka, a ona nie potrafiła się ruszyć, szarpała się, wyrywała, chciała krzyczeć i nic...
Nagle otoczyła ją mlecznobiała mgła i zakryła wszystko. Nie widziała i nie słyszała zupełnie nic. Unosiła się w nicości i czuła, że zna to miejsce, o ile pustkę można nazwać miejscem. Przerażenie drążyło ją od środka, bezgłośnie modliła się do Bogini, ale nie zdołała przerwać zasłony bieli aż do rana.
Zbudziła się z pierwszym śpiewem ptaków zrywając się gwałtownie.
Wstała szybko i pobiegła do pokoju Sitaque. Gdy ujrzała, że nie ma tam jej rzeczy opadła na podłogę wpatrując się bezmyślnie w przestrzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Illiva
Wilczek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:42, 23 Lut 2010    Temat postu:

- Kim ty jesteś, Illivo? - lodowate oczy przeszywały ją do głębi duszy - Mroczną Elfką, ludzką kobietą... czy płaczliwą Szyszką? - dokończyła z pogardą.
- Mroczną Elfką - szepnęła bezgłośnie.
- Mroczną Elfką,.. Doprawdy? Czy Mroczna Elfka pozwoliłaby, żeby dwóch nędznych ludzi bawiło się nią jak piłką? Przerzucało z rąk do rąk? Porzucała z ich powodu życie? Dawała się podeptać miernocie? O, jeśli tak, to zaiste nią jesteś! - zaśmiała się szyderczo.
Przykucnęła, obejmując elfkę ramieniem. Oczy bogini były oczami węża.
- Czemu się do nich przywiązałaś? - powiedziała niemal łagodnie; jej głos sączył jad w serce Illivy. - Myślisz, że ktokolwiek...
- Sitaque.
- powiedziała słabo, broniąc się przed ogarniającą ją rozpaczą.
Shilen powoli cofnęła się.
- Sitaque? Ona odeszła...
- Kłamiesz!!
- Jestem boginią, po cóż miałabym kłamać...?
- kąciki ust uniosły jej się wzgardliwie. - Sitaque opuściła cię..
- Dlaczego..?!
- ...Nic ci nie mówiąc, prawda? Może dlatego, że byłaś zbyt zajęta swoim strrraszliwym bólem...?

Słowa Shilen uderzyły Illivę jak policzek.
- Ale nie martw się o nią... jest pod dobrą opieką... - uśmiechnęła się złośliwie - On jest jednym z moich najzdolniejszych uczniów.
Oczy Mrocznej rozszerzyły się przerażeniem.
- Ale mówmy o tobie. Czy kogoś naprawdę obchodzi, co ze sobą robisz?
- Ean, Caridan...
- Ci dwaj...?
- powiedziała z lekceważeniem - Są tutaj - machnęła ręką, wskazując dwie sylwetki we mgle. - Nawet walczą o ciebie, istotnie... - powiedziała drwiąco.
Postacie dobyły mieczy; jedna trzymała dwa.
Chciała do nich podbiec, lecz nie mogła. Oplótł ją paraliżujący bezwład. Wytężała wzrok, by dostrzec jak najwięcej, ale szczegóły gubiły się w oparze.
Walczyli krótko. Po chwili jeden padł. Jego miecze uderzyły o siebie z żałosnym, zdziwionym jękiem.
Przed oczami Illivy mignęła pobladła twarz elfki.
- Elentin!! - krzyknęła błagalnie, przerażona.
- Po co wołasz? - Shilen niedbale przesunęła dłonią w powietrzu; mgła zgęstniała bielą.
- Illivo...! - doszedł jej stłumiony krzyk. Poznała go; to był głos Caridana. Zmierzał ku niej powoli, utykając. Widziała jego zbryzganą krwią twarz wyłaniającą się z oparów, białym całunem czepiających się mokrych, rozrzuconych w nieładzie włosów. Oczy miał puste, nieruchome, bez wyrazu. Nie miał na sobie zbroi, lniana tunika była ruda od zakrzepłej krwi. W piersi, po lewej stronie, widniała długa, głęboka rana.
- Cari.. - wykrztusiła, z gardłem ściśniętym trwogą.
- Ćśśś... - ujał jej policzek dłonią. Była lodowata.
- Co ci się stało..? Co z Eandrisem? - spytała, czując strach pełznący jej po plecach.
- Tu jestem... - odezwał się głos tuż za nią. Odwróciła się gwałtownie, patrząc na mężczyznę. Eandris uśmiechał się trupiobladą twarzą umazaną ziemią. Jego ciało było niemal przez pół rozcięte.
- Opiekuj się nią dobrze, Caridanie.
Tamten skinął martwo głową, z powagą. Wyciągnął ku niej ręce, okryte brązem zaschniętej krwi.
Cofnęła się gwałtownie; ugodziła głową w pień drzewa.

Cisza. Czy to ona tak ją uderzyła?
Mroczna poderwała się z ziemi; jej oczy były rozszalałe, serce biło szybko przerażeniem.
Wokół las wzdychał cicho, zatopiony w szarości przedświtu. Mgła opadła znacznie, snuła się nisko, wśród starych, powykręcanych korzeni drzew.
Nie było tu nikogo.
Illiva rzuciła jeszcze szybko niespokojne spojrzenie za siebie; puściła się biegiem. Pnie migały obok niej, wilgotna ściółka szeleściła pod jej stopami, obryzgując je deszczem drobnych kropel.
Byle dotrzeć do jaskini, do domu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sitaque
Wilczatko



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wilki Zmierzchu

PostWysłany: Czw 15:45, 25 Lut 2010    Temat postu:

Błąkała się po mieście nie bardzo wiedząc w którą stronę niosą ją zmęczone nogi.. Podpierała się laską stawiając powoli kroki ze wzrokiem wbitym w brukowaną ulicę. Ból odzywał się nazbyt często zagłuszając wszystkie myśli.. Brudna, słaba, unikała głównych ulic, rynku, spojrzeń i głosów mieszkańców Dion. Smoczyca szturchająca ją od czasu do czasu łbem przypominała o celu jej wizyty. Musiała odnaleźć elfkę, musiała wyjaśnić, musiała być obok.. Złożyła obietnicę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wilcza Rodzina Strona Główna -> Korytarz Komnat Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin